We’ve updated our Terms of Use to reflect our new entity name and address. You can review the changes here.
We’ve updated our Terms of Use. You can review the changes here.

w​ę​dr​ó​wki po nienarysowanych liniach​-​kilka fuck​ó​w z dziej​ó​w od kanta do cage'a

from w​ę​dr​ó​wki po nienarysowanych liniach​-​kilka fuck​ó​w z dziej​ó​w od kanta do cage'a by Uroruro.manufucktura

/

lyrics

refleksja poza obrębem mówiono
o bezcelowości oporu rozliczyć się
z kłopotów śliną dopiero po przejściu drogi
rozrasta się monstrualnie pesymizm
karioka obelga tumiwisizm piątej belki
jak drwal jest to problem głębokiego zrozumienia
skąd mogłeś wiedzieć że racja nie istnieje
spędzać czas w dupę znany to widok
albo użalać się nad sobą że pogrzebali cię
za życia oto wymiotne odcienie alertów
z jajami kończy się zawsze w łóżeczku
zaminowanym kaczeńcami ulepszać udawać
chorej siostrze rzucającej się co noc na druty
sam nie wiem skąd u mnie taki brak siebie
zamiast ciebie gospodyni z pokłonem z rękach
czubate niestety
księgarnia trzyma wzburzone morze
za pysk bieżnię bajkę do kolorowania
federalni przyjechali już po sprawie i prawdzie
nie ma legitymują z buraka pieczątka jak
renesansowy oryginał
czego się nie robi dla kumpla
bez pytania gotowa odpowiedź to szmata
tak czy owak ogień oliwa i woda
wchodzę do studzienki drugi jestem po monterze
co ją zatruł swoimi pretensjami
tych w gangach nie znam
zasnąć na lata za siedem złotych tygodniowo

bramka kulukularepy na dwanaście sześć
zgorzelec siódma pięć rano jeszcze nie wiem
to jest ta cała tajemnica skrawy papiru
bałagan uprawiam z narzędziami u podnóża
ciszy zwodu ciężka atmosfera jasna sprawa
tydzień minął jak mijanie czarnego zęba
w windzie ze świeczek napisów pisanych
sprayem drewniane pięści korniki uników
srebrnym lodem jako dekorator wnętrz
wyzysku wyrzucony za drzwi każde
bezpłatna techniczna usterka o smaku
z przed czterech dekad zgasło chociaż
już wcześniej było zgaszone cytrusowym
odcieniem jesteś zatrzymany za mgły
kiedy paliłeś nie wymyślonego jeszcze skręta
płakać płaszczyzną silną każdym powrotem
rzadka to rzecz tak bywa w wielkiej dziurze
nic się nie zderza a wszystko przepływa
oto antrakt instrumentalny zaraz po nim
kryminalny temat tnie wszystko dla kawału
nie wiem jak jest po bieluniu ale wiem jak
jest teraz ten obraz nie oznacza okna
swędzenie i drgawy w pozłacanej ramie
pensję i przeszłość mam marną opary
rzucają mnie po maleńkim moim mieszkanku
niebieska moja mama i niebieski tato

przezroczyste widzę istoty i wartość
w stosunku do sprzeciwu motywom weselnym
jedząc mnóstwo cebuli porzuca uczelnię
konkretnie żłobek lewe płuco aby walczyć
jak blondyn słuchając dorsów całego
świata odskakuje umiera przestań pieprzyć
stajesz się niewygodnym świadkiem pacierzem
postanowieniem niemożliwością wyrzucony
kilka razy z pielgrzymek różnych za dwa pensy
chirurg-warchoł-andromeda postrzelony
wiśni pestką z kompotu krzywoprzysięzcą
szkoda to interesujący temat ani czarny ani
czerwony stało się coś ? tyk sobie stoję
romans cygański łuk szczęścia ubezpieczony
od strony ulicy krew po naszych jeszcze
nieobeschła lęk pierwotny gruda szara
ostre pogotowie dla wszy wszystkich
krtani z rurką nikt nie odpowiada na szczyt
platforma dzidżejska się zapada
jestem cynicznym pasożytem dysonansem
kilka fucków z dziejów od kanta do cage'a
pod wyciąg lekko przechylony łunę zjadł
swoją żałobną egzystencję odmienił sosy
przeciwalkoholowa krucjata kroki gospodyni
słuchowo szyją wymydla podłogę uszami\
powieszeni wszyscy za ciekowość świata
analny huk globalna cisza kwiatów takie filtry

z pasa startowego powiększenie niezliczonych
momentów zastukaj do dziurki na trzecim
piętrze każdy ma swój psychiatryk pamiętaj
każdy najmniejszy szczegół wiórek
gołodupiec ze wschodu ukradł liść
nie starczyło jednak woli na oranżadę
wyszarpać z głowy cztery sznurki co wiszą
a raczej zatykają swobodę na gęstym niebie
nowy stan orzeł lecz reszka zimą na łodzi
głowić się nad problemem klimatu
słodkie rozstanie lęk przed kluczową rozmową
ostre profile podejrzanych do zjedzenia rajskiego
jabłka wirtuoz gitary dobro martwy gra lepiej
niż za życia zaginął kluczowy kawał drogi
donikąd oczywiście to nie jego dziecko
to pazur wielkości wielu pięter i precyzji
dostawcy zamszu trzeba stopić szkielet
zmowy rzeźbić komary na parze publicznej opinii
większość wykonań symfonii śmierci była
długa a raczej bardzo długa niczym ów dzień
kiedy płonęły płótna i papiery owoce
kandyzowane ustrojstwa wszelkich odmian
wolności cholerne adagio o świcie
w podwórzu płyną samoloty te wesołe nieba
gaduły w skórzanych kurtach zabawnych nocy
padają rekordy odległości wysokości i prędkości
najwolniej najbliżej najniżej

wymiotny człowieczego środek czynu
koszmarów bezgranicznych podgrzewacz
jak overkosmos opadający z balastem
plus dwieście na podczerwieni
obie torpedy poszły lewy zawór komorowy
przekształcony w podwójny zestaw chińskich
pieprzy od strony krótkiego brzegu który jest
mniej jadowity jak kościół prawosławny
łóżka ostatnich dziesięciu lat
odbarwionych postaci leflektorsy mentolove
z średniowiecznego taszkientu dumny plecak
pełen licha kilku futurystów do połknięcia albo
peerelowskich rastamanów samosiejnych
jeszcze wcześniej zbaraniałem stała kobieta
z odrostami zamiast zasady kombinowania
na kanciaste fronty jak na imię ma tamta
dziewczyna co pięknie przeklina ma płaszcz
i chusteczkę tonę we wspomnieniach
tydzień potem zauważyłem że rozkładam ręce
mała wycieczka trochę śniegu kontrola tempa
reakcja w połysku młodości sztucznego włókna
stanęły mi dęba listopady i stycznie nie myśl
ta zwisa uderza kończy wojnę jak amerykanin
z japończykiem sen woźnicy gdy jego konie
wjechały w wiatr co był na gigancie
stare dokumenty płaskowyże obszerne
słyszałem czarnego kibluje niesłusznie

kosztuje poetów głowę
kilka sekund wystarczy
całkiem przyjemnie smakuje
śpiew świnek morskich na stepie gdzie
złote litery normalnego życia dzwonią na alarm
oto wibratory a umysł choruje w nagraniach
wieczornych rozmów dobre jedzenie rano
elektryczne a może z silnikiem spalinowym
list szedł długo drogę pomylił został w znacznej
mierze przebudowany z handlowego na
pancernik kiedy tak plątał się ani przez chwilę
nie wątpił w swoją moc lecz nie zdawał sobie
sprawy że nie da się go otworzyć nawet
strzykawką kiedy poczciwi gubią serca
kształty się wywalają nie świecą w każdym
z czasów już więcej mnie nie skrzywdzą
chyba że odłamki wątłe skrupułów najdroższych
niektóre notatki z zaciekami rocznika
wspomnień pracy nad zwłokami
traktują o rzeczach nieznanych trochę
niewyspanych cichych nie rzucających się
w oczy sieją zamęt szeptem książek usterką
kolejnymi zwłokami nie umie tańczyć puenta
zwala na innych miękka jej skóra wonne ciało
w nocnej koszuli w kwiaty nie czuje dławienia
jeszcze parę godzin i po krzyku jak jajko
na miękko ciepłe zmutowane skarpety ufo

bardziej problematyczna
pierwsza wersja nagrobku-przyczółku
oddanej matki kolekcjonującej wszelkie pułapki
bez liku ich zebrała
zabrakło szaf garażu cmentarza
inna podróż w zarysie przerwana nagle niesława
pełen żalu smutek pełen żalu smutek
on przejmuje stery na wszystkie możliwe sposoby
najmocniej jak potrafi pusty dźwięk liczb
rak gardła kości biegów wytężone
figurka jest cała w jej środku kod nie wiedzieć
do czego pół życia go wbijam i nic
obszar działania zamrożony w chłodni
ludzie niebezpieczni zmieniają się co
dwa tygodnie mają trzy tyłki
nie kwitują odbioru nasion podpis ich
przypomina embrion czy coś takiego
aparatura ich ożywia drogą do wnętrza ziemi
przerywam bo wybuch właśnie widać na niebie
to nie są zwidy pojawia się nowy arkusz
on nigdy czegoś takiego nie przeżył
milczy poszedł umyć ręce denaturatem
figura jest cała a sytuacja inna włączając
różne napięcia ręcznie zdumione efekty
pchnęła go czysta forma upiornej kobiety
to święty szczyt i grzegorz lato bardziej pochyły
gdzie się znajdujemy kto czyta mapy

credits

license

tags

If you like Uroruro.manufucktura, you may also like: